Biała fabryka
Piotrkowska 282
„Biała Fabryka” to popularne określenie dawnego kompleksu zakładów bawełnianych założonych przez Ludwika Geyera. Swoją nazwę zawdzięcza ona jasnemu tynkowi na elewacjach budynków, wyraźnie odróżniającemu się od ceglastoczerwonych ścian późniejszych łódzkich fabryk. Geyer – syn emigrantów z Saksonii – przybył do Łodzi w 1828 r., gdy niewielkie miasteczko dopiero zaczynało przekształcać się w ważny przemysłowy ośrodek i wielokulturową metropolię. W osadzie rękodzielników Łódka nad brzegiem rzeki Jasień w 1835 r. przemysłowiec rozpoczął budowę pierwszej zmechanizowanej przędzalni i tkalni bawełny. To właśnie tu nad horyzontem wyrósł pierwszy fabryczny komin, towarzyszący uruchomieniu nowoczesnej maszyny parowej.
Swój obecny wygląd fabryka zawdzięcza licznym rozbudowom i modernizacjom, dokonywanym przez kolejne pokolenia rodu Geyerów. W latach 1835-37 wzdłuż ulicy Piotrkowskiej wzniesiono najstarsze skrzydło, utrzymane w popularnym wówczas w Europie stylu klasycystycznym, nawiązującym do antycznych wzorców. Elegancka elewacja budynku została rytmicznie podzielona trzema pozornymi ryzalitami, zwieńczonymi imponującymi frontonami. Rok później dobudowano skrzydło północne, zaś w 1847 r. nad brzegiem stawu w dzisiejszym Parku Reymonta stanęła najbardziej zróżnicowana architektonicznie część południowa. Projekt tego skrzydła przypisuje się Janowi Jakubowi Gayowi, jednemu z ważniejszych architektów XIX-wiecznej Warszawy. Fasada z wyróżnioną częścią o półkoliście zamkniętych oknach i dekoracyjnym frontonie szybko stała się symbolem firmy. Jej graficzny wizerunek zdobił druki reklamowe, etykiety czy dyplomy. Dopiero w roku 1886, w czasach zarządu Gustawa Geyera, zakład rozbudowano o skrzydło wschodnie, które zamknęło czworoboczny dziedziniec. Budynek ten wyróżnia się nieotynkowaną ceglaną elewacją, podobnie jak pochodząca z 1838 r. kotłownia, stojąca na wewnętrznym placu.
Czasy największej prosperity fabryki przypadły na połowę XIX wieku. Ludwik Geyer z rozmachem realizował nowatorskie wizje, dzięki którym zyskał nie tylko przydomek „króla perkalu”, ale także zapisał się w historii Łodzi jako pionier industrializacji i innowator. Kierował pierwszym w mieście całkowicie zmechanizowanym przedsiębiorstwem włókienniczym o pełnym cyklu produkcyjnym, napędzanym trzema maszynami parowymi i zatrudniającym około 650 robotników. Swoim pracownikom oferował rzadkie w owych czasach wsparcie socjalne: prowadził szkołę, a z zakładowej kasy opłacał leczenie i zasiłki chorobowe. Dobrą passę przerwał pożar zakładów, na którego finansowe konsekwencje nałożyły się nietrafione inwestycje fabrykanta w Rudzie Pabianickiej. W ciągu paru lat kłopoty pogłębiły się za sprawą kryzysu gospodarczego wywołanego porażką Rosji w wojnie krymskiej. Firmę osłabiło także pojawienie się w Łodzi bezpośredniej konkurencji w postaci zakładów Karola Scheiblera, a ostateczny cios zadał jej tzw. „głód bawełniany” w Europie, czyli brak dostaw bawełny z ogarniętych wojną secesyjną Stanów Zjednoczonych. Produkcję wstrzymano w 1862 r., a wznowiono 6 lat później i wkrótce stery przejął Gustaw Geyer. Zakład pozostał w rękach Geyerów aż do II wojny światowej, gdy większość członków rodziny odmówiła podpisania Volkslisty, co spotkało się z represjami ze strony Niemców.
Po wojnie mieściły się tutaj Państwowe Zakłady Przemysłu Bawełnianego nr 3, które od 1955 r. stopniowo ustępowały miejsca przestrzeniom muzealnym. Z Działu Tkactwa w Muzeum Sztuki w 1960 r. wyewoluowało Muzeum Historii Włókiennictwa. Był to początek jednej z pierwszych na świecie rewitalizacji i adaptacji architektury postindustrialnej do celów kulturalnych i wystawienniczych. Rozpoczęty w latach 50. proces trwa do dziś, a jego efekty możemy podziwiać w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi oraz towarzyszącym mu Łódzkim Parku Kultury Miejskiej.